Motogymkhana 2022 - Relacje z Szczecina

Szczecin 2022 – III runda zawodów Gymkhana GP

Kto wygra tym razem? Co z Malarzami? Jak zdrowie Andrzeja? Gdzie powędruje puchar dla najszybszego pretendenta? Jakie „piekło” przygotował zawodnikom Krzysiek Dzikowski ? I na koniec czy bardzo zmokniemy? Takie pytania nękały wielu spośród nas przed trzecią rundą mistrzostw Polski w Motogymkhanie.

Sportowa rywalizacja w Szczecinie

Trzeba uczciwie przyznać, że Szczecin, słusznie kojarzony z centrum ścigania pomiędzy pachołkami, stanął na wysokości zadania. Dzięki zaangażowaniu całej rzeszy pasjonatów dnia 20 sierpnia 2022 roku mieliśmy kolejną fajną okazję do sportowej rywalizacji. Niestety, pomimo szerokiego rozpropagowania wydarzenia na terenie WORDu zjawiło się jedynie 14 zawodników (w tym jeden gość z Czech). Dominowali miejscowi stanowiący 1/3 wszystkich uczestników. Cała reszta zajechała z różnych stron naszego kraju. Gościliśmy trzech debiutantów: Marcin Lewandowski, Przemysław Wojtaś, oraz Paweł Bąk. Wśród maszyn przeważały Kawasaki Ninja 650. Dla tych, którzy byli na szczecińskim placu po raz pierwszy miłą niespodzianką okazał się bardzo przyczepny asfalt.

Trasa Motogymkhany w Szczecinie

Projektant trasy Krzysztof Dzikowski vel Dziki dołożył starań aby marszruta nie należała do łatwych, a dodatkowo zamówił opady na cały dzień. Jak to określił Piotr Szkut dostaliśmy 10/10 w skali trudności. Zasadniczy problem stanowiły powtórny przejazd pierwszej dużej sekcji oraz pięć nawrotek w części środkowej, które należało wykonać w odpowiedniej kolejności. Zapamiętanie tego wszystkiego zajmowało trochę czasu i niektórym brakowało minut na planowanie nitki przejazdu. Poza tym papierowe mapki po godzinnym spacerze w deszczu przestawały zwyczajnie istnieć. Pomyłki zdarzały się nawet doświadczonym zawodnikom, wielu miało też momenty zawahania kosztujące cenne sekundy.

Zwycięzcy w Motogymkhanie Polska 2022

Konkurs GP8 wygrał ze sporą przewagą Ondřej Kroupa i tylko jemu udało się zejść poniżej 30 s. (28,93 s.). Warto docenić sportową postawę tego zawodnika, ponieważ na samym początku, kiedy jeszcze było sucho nie wyrywał się do bramki, lecz zgodnie z duchem fair play zaczekał na bezpośredniego rywala Piotra Szkuta. Drugie miejsce zajął Pyxis (30,2 s.), natomiast brąz przypadł weteranowi Dariuszowi Sobótce (30,4 s.).

Klasę Amator zdominowali lokalsi. Po zaciętej walce zwyciężył Karol Błażniak o niecałe 2 s. wyprzedzając Marcina Lewandowskiego. Brąz zdobył członek teamu Miłosza Bujakowskiego – Maciej Norek, który najwyraźniej polubił śliską nawierzchnię.

W środkowej kategorii doszło do rzadko spotykanej w Polsce sytuacji, ponieważ zjawiło się tylko 3 zawodników, a więc wszyscy mieli gwarantowane pudło, pozostawała jedynie kwestia kolejności. Z rundy na rundę spore postępy robi Przemysław Olekszy. Pojechał on na 117% lidera oraz zaliczył niezłe deszczowe GP8 (34,5 s.), co dało mu drugie miejsce.

Jak wiadomo Miłosz Bujakowski lubi sobie „zbierać pachołki” i w sobotę nie mogło być inaczej. Pomimo zaliczenia 1 s. kary na rotacji, a także późniejszego zawahania wybrnął jakoś z opresji. Dalszy przejazd wypadł w zasadzie bezbłędnie. W konsekwencji zapewnił mu nawet trzecią lokatę po pierwszej serii. Z perspektywy dwóch odbytych rund jest jasne, że Milo wjeździł się w pełni w Kawasaki Jemo Wski. Ostatecznie jeżdżący-trener uzyskał rezultat na poziomie 115% najszybszego zawodnika. Zrealizował on już pierwszą część swojego ambitnego planu i zawiózł złoty puchar do Poznania. Wielka szkoda, że nie wystąpił kontuzjowany Andrzej Wiciński , gdyż obecnie jest on chyba jedynym pretendentem mogącym realnie zagrozić Miłoszowi.

W Szczecinie żyrafa „popisała się” efektownymi szlifami i podniesieniami. Zwłaszcza ten drugi upadek (na studzience metalowej, której nie przyuważyłem podczas obchodu trasy) zniweczył brutalnie plany osiągnięcia dobrego czasu. Na pocieszenie organizatorzy wręczyli mi nowy rodzaj nagrody – designerski puchar przeznaczony dla największego pechowca rundy, chociaż równie dobrze mógł go zgarnąć Piotr Raczkowski , który dwukrotnie pobłądził pomimo dobrej jazdy. W tym przypadku wygrałem za styl.

Jazda na mokrym stanowiła spore wyzwanie. Trudne warunki jednocześnie zwiększyły różnice pomiędzy starymi wyjadaczami, a nowymi zawodnikami. Widzieliśmy to w rezultatach GP8 i w konkursie głównym. Zawodnicy z Pro jeśli tylko nie błądzili, jechali szybko. Zgodnie z przewidywaniami nie zawiódł oczekiwań Łukasz Malarz, bardzo mocny na swoim terenie (zajął trzecie miejsce). Nieobecni nich żałują, ponieważ w Szczecinie mogli oglądać „Malarza w deszczu”. Do pełni szczęścia zabrakło wszystkim tylko obecności jego małżonki Tuśki, której powrotu wszyscy niecierpliwie oczekujemy.

Piotr Szkut pomylił trasę w pierwszym przejeździe, co z pewnością nie pomogło mu przy następnym podejściu. Ostatecznie musiał zadowolić się srebrem. Pewną wartością dodaną minionych zawodów był dla niego chrzest bojowy ogumienia w warunkach solidnego deszczu. Okazało się, że wbrew pozorom jego pirelki mają całkiem dobre właściwości trakcyjne na mokrym.

Będący wyraźnie w formie Krupicz pojechał „po swojemu” uzyskując sporą przewagę już w pierwszej próbie. Drugi przejazd okazał się nieco szybszy i równie bezbłędny. Z perspektywy kibica wyglądało, że jedzie na suchym. Gość z Czech zwyciężył wyraźnie o ponad 6 s. i mogliśmy po raz kolejny oglądać jak przed otrzymaniem pucharu celebruje wygraną chodząc na rękach.

Ile determinacji wymaga organizacja rundy uświadomił zgromadzonej publice sędzia główny Filip Pająk. Na koniec wymienił on długą listę wszystkich zaangażowanych w przeprowadzenie zawodów. Arbitrzy, stolik, kamerzyści, obsługa techniczna, gastronomia oraz wielu innych, wszyscy oni ciężko pracowali tej deszczowej soboty abyśmy mogli dobrze i bezpiecznie się bawić. Niedługo czekają nas nie miej emocjonujące zmagania w Jaworznie. Będzie to zarazem ostatnia sposobność w tym roku na zdobycie dodatkowych punktów lub objechanie kolegi-rywala. Miejmy nadzieję, że spotkamy się na Śląsku w znacznie szerszym składzie.

Autor, Lech Frączek

Dodaj komentarz