gymkhana

Zawody Moto Gymkhana 2023 w Jaworznie

IV runda zawodów Gymkhana GP - Jaworzno 2023

Jeżeli nie spróbujemy, to nie będziemy wiedzieli jak to działa”. Powyższe zdanie dobrze oddaje charakter wydarzeń z dnia 27 sierpnia 2023 roku podczas czwartej rundy mistrzostw Polski w Motogymkhanie. W Jaworznie byliśmy świadkami wielu różnych nowości ale po kolei.

Wypada zacząć od rekordowej frekwencji (41 osób) dorównującej tej z dobrych czasów przedcovidowych. Zawdzięczamy ją organizatorom imprezy w postaci szkoły motocyklowej ADV Academy, a przede wszystkim Zbigniewowi Tarnawskiemu, któremu za pomocą wielotorowych, konsekwentnych działań, udało się wreszcie przyciągnąć dużą grupę zawodników na jednośladach turystycznych i nie tylko. Zwłaszcza obecność licznych Amatorów jest powodem do satysfakcji. Trzeba dodać, że fantastyczną robotę zrobiła szeroka promocja zawodów w necie ukazująca filmiki z konkursów oraz treningów, a także szkolenia motocyklowe zawierające elementy treningu Gymkhana.

Miejscem zawodów był analogicznie jak w poprzednich latach teren ODTJ Grupa Cargo w Jaworznie. Godzi się wspomnieć, że jego gospodarz znajdował się cały czas na placu, gotowy do niesienia wszelkiej pomocy. Zaraz po przyjeździe dało się zauważyć, że sędziowie wraz z grupą innych osób dokładają usilnych starań żeby jak najlepiej przygotować nawierzchnię dla zawodników, co wykonano perfekcyjnie. W ruch szły miotły, dmuchawa spalinowa pracowała na pełnych obrotach.

Harmonogram imprezy z Jaworzna odbiegał od wcześniejszej praktyki. Mapki rozdano zaraz po odprawie i każdy miał aż nadto czasu aby zaznajomić się z trasą stojącą na placu od samego rana. Równolegle przeprowadzano konkurs GP8. Uniknięto w ten sposób zupełnie niepotrzebnych okresów przestoju.

Drobne zmiany dotyczyły również rozgrzewki. Ułożono szeroko rozstawione pachołki plus stanowiska do ósemek z pomiarem czasu. Wydzielono też osobną część przeznaczoną dla zawodników kategorii Pro, którzy mogli cisnąć bez obawy kolizji z mniej doświadczonymi motocyklistami.

Nowością, a nawet pewnym zaskoczeniem dla kolegów, było to, że kilku zawodników nie wystartowało na swoich dotychczasowych sprzętach. Nie widzieliśmy chociażby Zbychowego BMW GS 1250 ale równie dobrze jak na ADV poradził on sobie na Aprilli Tuono 660. Zabrakło żyrafy, Kamil Malik zadebiutował na słynnym białym Suzuki GSXR 750 należącym niegdyś do Ravendera, a Dariusz Sobótka zrobił zwrot o 180 stopni wymieniając Hondę CBR SC28 na supermoto.

GP8 w Jaworznie wygrał Pyxis (28,35 s.), wyprzedzając Krupicza (29,34 s.) oraz Przemo (29,46 s.).

Trasę konkursu głównego zaprojektowano w ten sposób, że całość widziana z góry sprawiała wrażenie konkursu jazdy manewrowej na wzór zawodów amerykańskiej policji. Niewątpliwe osiągnięto pozytywny efekt estetyczny. Ponadto kibice, nawet ci nieznający zasad Motogymkhany, nie mieli wątpliwości jaką drogą powinni podążać kolejni riderzy. Zmiana dotyczyła głównie ograniczeń wewnętrznych poszczególnych sekcji za pomocą dużej ilości żółtych pachołków pomocniczych. Bariery dawały subiektywne poczucie „inności” stwarzając dodatkowe wyzwanie.

Startujący mieli do pokonania ciasne nawrotki, dwie rotacje, bramę, mini slalom, wolniejsze i nieco szybsze owale. Nie zabrakło rzecz jasna luster nazywanych przez czeskich gymkhanerów „polskimi” z racji ich niewielkich wymiarów (3 metry). Figura ta zbierała największe żniwo punktów karnych. Pierwsza część trasy należała do gatunku precyzyjnych, technicznych. Dopiero po minięciu sekcji luster otwierała się możliwość rozwinięcia większej prędkości, lecz jednocześnie rosło ryzyko pomyłki. Błądzili zarówno debiutanci jak i zawodnicy z wyższych kategorii.

Starcie o złoto w Amatorach należało do wyjątkowo zaciekłych. Z trasą najszybciej poradził sobie reprezentant warszawskiej Gymkhany Wiktor Chmiel wyprzedzając przedstawicielkę Śląska Agatę Rozmus o zaledwie 0,048 sekundy. Brązowym medalem musiał zadowolić się członek gorzowskiego teamu Jacek Stachowiak. Cała trójka awansowała do Pretendentów. Analogiczny sukces świętowali też Patryk Zadroga oraz Tomasz Hałuszka.

Kategorię Pretendent wygrał Dominik Staruch, który sprawnie i co ważne bez punktów karnych pokonał trasę. Srebro zdobył niekwestionowany „król polskiej gleby” i dyrektor techniczny poznańskiej drużyny w jednej osobie – Maciej Norek. Oczywiście zgodnie z tradycją musiał on zaliczyć przewrotkę nagrodzoną solidną dawką oklasków, bez tego zawody należało by pewnie powtórzyć. Po imprezie nie bardzo chciał zdradzić sekret wysokiej formy. Zeznawał ogólnie, że po prostu pojechał. Trzecie miejsce przypadło Danielowi Wachowskim startującemu na Yamasze MT07. Wszyscy medaliści założą następnym razem czerwone koszulki.

Sytuacja w grupie Pro zmieniała się jak w kalejdoskopie. O podium decydowały detale. Z brązowego medalu cieszył się ostatecznie Błażej Dobrzański, który po pierwszej próbie miał pół sekundy przewagi nad bezpośrednim rywalem Przemysławem Olekszym. W ostatnim przejeździe zmotywowany Przemo rzucił wszystko na jedna kartę ale nieszczęśliwie przewrócił się przy nawrotce.

Tej niedzieli Ondrej postawiony był w niekomfortowej sytuacji, startował przedostatni dodatkowo zaliczając siedem punktów karnych. Piotr Szkut pojechał bezbłędnie, lecz przy drugim przejeździe nie poprawił znacząco rezultatu. Finalnie triumfował gość z Czech. Potrafił się maksymalnie skoncentrować i za drugim razem wykręcił najlepszy czas.

Rywalizacja na niedzielnych zawodach nie ograniczała się wyłącznie do walki o podium albowiem miała ona równie istotny wymiar personalny. Niemal każdy uczestnik toczył pojedynki ze swoim kolegą-oponentem. Trudno tu o lepszy przykład niż rywalizacja Andrzej Wiciński vs Robert Tkacz. To już któreś z rzędu starcie, gdzie różnią ich literalnie setne części sekundy.

Niespodzianką czwartej rundy była dodatkowa klasyfikacja zawodników polegająca na wyodrębnieniu przez organizatorów klasy motocykli seryjnych, pozbawionych gymkhanowych modyfikacji. Kategorię wygrał Daniel Wachowski. Następne lokaty na podium zajęli Dawid Kaniewski, znany w środowisku jako „Szatan”, oraz Patryk Zadroga. Otrzymali oni nagrody w postaci pucharów, a także vouchery na szkolenie ufundowane przez ADV Academy. Jeśli już przy sponsorach jesteśmy to nie można zapominać o voucherach na oleje motocyklowe od Fuchs Silkolene Pro dla zwycięzców.

Wiele przemawia za tym, że klasyfikacja „motocykle fabryczne” powinna istnieć na zawodach już od dawna. Oznacza ona w praktyce wyjście naprzeciw oczekiwaniom ludzi, którzy trenują od czasu do czasu i chcieli by spróbować rywalizacji, lecz niekoniecznie za cenę przebudowywania turystyków lub ADV pod Gymkhanę. W Jaworznie kwalifikacja do grupy pojazdów seryjnych zależała wyłącznie od uczciwej deklaracji jego posiadacza. Nikt nie sprawdzał czy motocykle mają podniesione obroty, wycięte katalizatory lub ekstremalne przełożenia. Ufamy sobie nawzajem, inaczej nie było by zabawy. Miejmy nadzieję, że na kolejnych rundach użytkownicy „fabrycznych” jednośladów ponownie uzyskają okazję ścigania w swojej grupie, gdzie o wyniku przesądzą wyłącznie umiejętności, a nie sprzęt.

Niewątpliwy ewenement zawodów z Jaworzna to brak sędziego głównego Filipa Pająka zastępowanego przez Maję Francescę. Chociaż w pewnym sensie Filus cały czas był obecny, gdyż w kuluarach ciągle padały stwierdzenia typu: „Filip się na to nie zgodzi”, „To trzeba zapytać Filipa”, „Niech zadecyduje Filip” itp.

Wielkie słowa uznania należą się wszystkim arbitrom pełniącym przez cały dzień bardzo odpowiedzialne zadania. Nie mniej roboty miały osoby z obsługi stolika i inni zaangażowani w przebieg wydarzenia. Rolę kamerzystki pełniła z powodzeniem Patrycja Szymańska dzięki której, otrzymaliśmy możliwość oglądania filmów niemal natychmiastowo. Oczywiście na gromkie brawa zasłużyli sami kibice wytrwale dopingujący startujących. Istotne aby zawody nie były wyłącznie dla zawodników.

Pomimo tego, że Motogymkhana jest sportem amatorskim to można ją promować na sposób całkowicie profesjonalny. Dowodem tego są kolejne z rzędu udane zawody w Jaworznie, gdzie wagę przywiązywano nawet do detali. Impreza okazała się jak do tej pory najliczniej obsadzoną rundą od wielu lat i wreszcie miała odpowiednie tępo. Wprowadzone zmiany odniosły pozytywny skutek. Zawody „cieszyły oko”, a także były w pełni zrozumiałe dla osób, które po raz pierwszy zetknęły się z wyścigami pomiędzy kolorowymi pachołkami.

Lech Frączek

Dodaj komentarz